czwartek, 16 września 2010

Jak to się wydarzyło...

Była noc, wracałam do domu po imprezie w Stodole. Ktoś
wyszedł za mną z klubu. Śledził mnie. Potem gonił. Tuż przy Polach Mokotowskich złapał za ramię, zaczął szarpać. Krzy‐ czałam. Ale nikt mnie nie usłyszał... Mężczyzna wlókł mnie w stronę parku, między drzewa. Wyrwałam mu się, chciałam uciekać, ratować życie, ale on wyjął nóż. Błysk ostrza w świetle samotnej latarni.
– Nóż. – Widząc, że wymagał dokładniejszej odpowiedzi, dodałam: – Rany kłute w brzuch...
Zaczęłam się zastanawiać. Dlaczego wyszłam sama z tego klubu? Nie mogłam sobie przypomnieć. Nigdy tak nie robi‐ łam. Zawsze wracaliśmy całą grupą przyjaciół. Nie rozdziela‐ liśmy się. Dlaczego popełniłam takie głupstwo? I czemu na li‐ tość boską zaczęłam iść w stronę parku?! To zupełnie do mnie niepodobne.
– Rozumiem – mruknął. – Skierowana przez...?
Przed oczami stanął mi przystojny brunet, który pokłóciw‐ szy się z jakimś wyniosłym blondynem, wysłał mnie tu po krót‐ kim wyjaśnieniu, że umarłam i pójdę do Piekła, ale że jestem
za ładna, żeby marnować się na, jak to określił, „gorącym połu‐ dniu”. Za cholerę nie zrozumiałam, o co mu chodziło...
– Azazel kazał mi tu przyjść...
– Wszystko się zgadza. Proszę podpisać – podsunął mi do‐ kument, a ja złożyłam swój podpis. – Dostanie pani ode mnie to skierowanie. Następnie pójdzie pani do Przydziałów do po‐ koju 66. Tam otrzyma pani dalsze informacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz